Zastanawiam się, kto w tym serialu zabił tego chłopca: Joe czy Ellie?
Fabuła mówi nam o tym drugim, ale to na pierwszej wszyscy wieszają psy. Nie znoszę Ellie i uważam, ze kiepska z niej policjantka i przy okazji nieziemska ofiara losu, ale nie pojmuje, jak Beth mogła oskarżać ja o wszystko, co się wydarzyło, jakby to ona Ula winna. Zreszta cała rodzina Latimerów jest głupia jak smok.
Też mnie wkurzały te oskarżenia. A ona starała się być fair. Nic nie mogła zrobić. Ellie to nie jest typ kobiety, która ukrywalaby relacje męża z chłopcem. Jak dowiedziała się co zrobił od razu oskarżyła męża. A Ellie też nie miała lekko. Jak ona mogła się czuć kiedy się dowiedziała,że mąż miał dziwne relacje z dzieckiem i to synem sąsiadów i dobrych znajomych? Miała z nim dzieci. Lattinwrowie są glupkowaci. A tatuś to najbardziej. Jakby zajął się własnym synem ten nie szukalby męskiego towarzystwa u kogoś innego. A potem też spotykał się po kryjomu z. Tomem. Nie wiem po co. To,że wyrok w sądzie był do kitu to wina właśnie Lattimera. Jakby nie robił głupich akcji i do wszystkiego od razu się przyznawał oskarżenie miałaby jak walczyć. Jedyne co zrobił mądrego to ta akcja jak wyciągnął Joego z kościoła na sąd sąsiedzki.
Ja dopiero obejrzałem i oczywiście rozumiem, że tego typu konstrukcja fabularna ma widza trzymać w napięciu i czasem doprowadzać do napięcia, ale tutaj to była przesada o tyle, że cały proces z drugiego sezonu był naciągany i jego przebieg wydaje się daleki od realiów. Od początku było wiadomo, jak to się ma skończyć. Do tego wrócili do dawnej historii z "nieudanym" śledztwem Aleca i ... cała aura tajemnicy uleciała, a też historia okazała się mało finezyjna. Szkoda. Sezon pierwszy rozczarował mnie rozwiązaniem fabularnym zagadki, ale był sam w sobie ciekawszy. W drugim sezonie klimatu było mniej, a intryga średnio wciągająca. Koleje losu pary Claire i Lee bardziej mnie irytowały, nie mówiąc już o procesie i naprawdę absurdalnych pomysłach scenarzystów, aby przekombinować finał.