Bardzo lubię ten film. Przemawia do mnie zwlaszcza to, że znani i kosztowni aktorzy wzięli udział w przedsięwzięciu z góry skazanym na porażkę finansową. Mamy tu znakomitą stylizację obejmującą każdy poziom percepcji. Od scenariusza, zdjęcia, efekty specjalne po grę aktorów i „naiwny” scenariusz. Przegląd chwytów od noir, przez wczesne sf, filmy wojenne, melodramaty aż po (sic!) ówczesne kroniki filmowe. Problem w tym, kogo to naprawę ruszy? Jestem fanem fantastyki od kilkudziesięciu lat i jest to dla mnie prawdziwa uczta. Jednak kina zapełniają ludzie znacznie młodsi i te wszystkie metafory mogą być dla nich zwyczajnie nieczytelne. W sumie, bez wszystkich odwołań i pieczołowitej stylizacji, ten film jest zwyczajnie drętwy. Piętrzą się się naiwności i głupoty typowe dla kina z owych lat. Oglądając go po raz któryś jestem wdzięczny, że ktoś porwał się na podobny z góry skazany na klęskę projekt. Szacun za misję samobójczą.
Ta podróż w czasie po prostu działa. Wspaniały rozmach, niekonwencjonalne pomysły i pieczołowitość realizacji godna pochwały. I jeszcze te klasyczne klisze - on, pilot, ona, dziennikarka, wielka podróż i wielka przygoda. Co z tego że to wszystko naiwne, zbyt proste, schematyczne... może inaczej opowieść nie byłaby tak autentyczna w odwzorowaniu dawnej magii kina?