Początek był rewelacyjny. Krwiożerczy szeryf (Lee Van Cleef) Adams daruje kare chłopakowi który ostatecznie zabija jego żonę i wraca do bandyckiego rzemiosła. Później obietnica przyjaciela oraz obrona wioski przed bandytami. o ile początek jest ciekawy i oryginalny to po 40 minucie filmu wszystko wraca na swoje stare nudne tory. Przecież już to widzieliśmy? Ktoś myślał, że ludzie będę takimi kretynami, że obejrzą 4 film o tym samym i powiedzą "Dobre"? No sorry. Jak lubicie "magnificent seven" to odpuście sobie kontynuację. Ciągle to samo bez większego polotu...