Ta komedia trąci Monty Pythonem, przypomina mi przekorę komedii twórców amerykańskich i angielskich z K. Klinem, z udziałem Cleesa i Palina, "Lemur zwany Rollo", "Rybka zwana Wandą" ( i nieważne tu, że w tamtych filmach nie było science fiction, bo to rzecz uboczna, chodzi tu o rodzaj humoru). Wiele sytuacji w "Marsjanach" przypominało mi też słynne kreskówki z Monty Pythona. Bardzo cenię liczne tu zaskoczenia, droczenie się z widzami, bo gdy oczekujemy pomyślnego rozwoju wypadków, często jesteśmy zawodzeni. Zastanawiam się też dlaczego filmy z L.Nielsenem (scenariusze spod ręki np.Abrahamsa, Seltzera) są gorsze do "Marsjan", bo niby są podobne do omawianego. Może z powodu połączenia surrealizmu z groteską i inteligentniejszej satyry z konwencji i różnych dziedzin, jak gatunki filmowe, polityka, obyczaje, itd.
Ja też cenię ten film. Mogłabym oglądać w nieskonczoność. W ogólę lubię Burtona bo ma facet dobre pomysły.
zdecydowanie zgadzam się,dokładnie mam takie samo zdanie,ten film z pozoru prosty,wręcz prymitywny - kładł mnie na łopatki właśnie z powodu przewrotności i absurdalnego humoru,który obnażał ni mniej ni więcej ludzką naturę - tutaj tą bardziej amerykańską.Pewne sceny do dzisiaj wklejam jako komentarz np.do absurdalnej sytuacji politycznej jaką mamy teraz w kraju bo nic tak bardziej nie oddaje jej absurdu jak właśnie podsumowanie jej strzelaniną marsjan z białego domu czy wklejenie ich mowy połączonej z tym ich "chodem".Genialne głupota!
Co do polityki aktualnej to akurat jestem po stronie szeroko rozumianej prawicy, nawet i po str.Konfederacji i nie PiS przypomina mi Marsjan i śmieszy mnie, lecz dzisiejsza opozycja (te ciemne zapowiedzi o koñcu demokracji i faszyzmie w Polsce)- ale nie odmawiam indywidualnych interpretacji