Bardzo kameralny i teatralny, z pięknymi zdjęciami wewnątrz, kapitalnie zagrany, nie czuc w tym filmie ani jednej fałszywej nuty. Zimnośc, egoizm i samotnośc wobec wielkiej potrzeby ukazania uczuc, to bolesne doświadczenie dla każdego, kto miał podobnych rodziców czy krewnych. Trudno o lepszą rekomendację, to zdecydowanie obraz przewyższający to, co można nazwac po prostu filmem. Bergman tworzył dzieła sztuki, a wiadomo, że dzieła takowe nie są przeznaczone dla przeciętnego zjadacza chleba. Po obejrzeniu powinna nastac cisza, długie minuty powinny mijac na refleksjach; niewątpliwie ciężki i warty zapoznania film.
Wyszłam z kina i ciągle byłam pod wpływem tego filmu. Przez długi czas myślałam o problemach tam poruszanych, nigdy jeszcze żaden film tak na mnie nie oddziałał. Mój umysł był dalej w świecie Bergmana. Film jest dziełem, emocje są bardzo dobrze zagrane, szczególnie przez Liv Ullman. Film rzeczywiście jest ciężki i trudny, zresztą nic dziwnego skoro reżyserem jest Bergman. To jest chyba mój ulubiony film Bergmana i tematyka ciekawa i bliska.
Alisz, szkoda trochę, że tak mało można o Tobie powiedziec po wejściu na twojego bloga:)
Tylko chyba dwa filmy Bergmana mogą konkurować z "Jesienną Sonatą" pod względem chłodu bijącego z ekranu- "Fanny och Alexander" i "Szepty i krzyki". Zgadzam się ze wszystkim co zostało napisane powyżej. Wielka rola Liv Ullmann, która ustępuje chyba tylko tej w "Personie". Największa rola Ingrid Bergman u kresu wspaniałej kariery. Świetna Lena Nyman jako Helena. Rozmowa Charlotte z Evą, podczas której Eva wyrzuca z siebie wszystkie pretensje to jedna z najlepiej napisanych scen w historii w mojej opinii.
Film jest naprawdę bolesny, mroźny. Chłód bijący z ekranu powoduje ciarki przechodzące po całym ciele. Rzadko odczuwa się w taki sposób filmy. Całość dopełnia oczywiście genialna muzyka i jak zawsze świetne zdjęcia Nykvista.
Arcydzieło kompletne pod każdym względem!