poprawnie zrealizowany ,zagrany, zwykły lewacki ściek.Liberałowie Tacy wszyscy przeciwko karze śmierci ale jak czarny zabija z premedytacją dwie osoby i kaleczy jedną (wszystkie białe ) to niby bohater .Normalnie RZYG
Film niezły. Jednak jedna scena mi mocno w nim nie pasuje. Chodzi o linię obrony swoich poglądów jaką przedstawiła postać grana przez Sandrę Bullock podczas obiadu z adwokatem granym przez McConaugheya. Chodzi dokładnie o wywód na temat kary śmierci.
Opisuje w nim ona to jak przestępcy - zapewne mordercy i gwałciciele - mają stracha przed odebraniem im życia ale kompletnie nie wspomina nic o tym co mogli czuć ludzie, których ci przestępcy skrzywdzili. Do jej serca docierają błagania i robienie pod siebie zwyrodnialców w obliczu kary śmierci ale gdzie jest miejsce na błagania i robienie pod siebie ich ofiar gdy odbierano im godność i życie?
ciekawe bo ja w ogole nie potrafilem sie utozsamic z punktem widzenia Matthew w tej scenie
Neobolszewizm w natarciu... Tutaj oprócz flagowegej karty rasizmu poruszana jest kwestia moralności. Serio dałeś sobie wmówić, że morderstwo może być usprawiedliwione?
Mowa końcowa... żenada.
Sprowadzała się do tego:
- Gdyby to była biała dziewczynka, to mordercę jej napastników uznalibyście za niewinnego?
No tak, ale spójrz na sytuację z innej strony. Oto czarny mężczyzna zostaje oskarżony o zabicie dwóch białych w stanie rasowym. Staje przed sądem, w którym cała ława przysięgłych jest biała. Jego adwokat zdaje sobie sprawę, że nie ma szans na wygraną jeśli nie trafi do nich osobiście, to znaczy poza kontekstem rasy, więc sprawił, że zaczęli się zastanawiać jak oni by się zachowali w takiej sytuacji. Tak ja to rozumiem.
Czyli ława przysięgłych wyobrażała sobie (jak opowiadał tą opowieść) tę dziewczynkę ciemnoskóra tak?
Tak mowa końcowa jest bardzo poruszająca. Co prawda film fabularny to nie dokument, ale znalazłem informację, która zastanawia. Zacytuję.
W poprzednim komentarzu wspomniałem o debiutanckiej powieści Grishama "A Time to Kill". Książkę zainspirowały prawdziwe wydarzenia, czyli brutalny gwałt popełniony przez czarnego zwyrodnialca na dwóch białych dziewczynkach.
Grisham znał doskonale szczegóły sprawy i oczywiście tworząc swoją fikcyjną fabułę odwrócił role: czarnego gwałciciela zastąpiło dwóch białych rednecków, a dwie białe dziewczynki - czarna dziewczynka. Niebawem decydenci w Hollywood podchwycili temat, wykupili prawa do książki i zrobili ekranizację z gwiazdorską obsadą. Ulubiona fantazja amerykańskich lewoskrętnych elit i samobiczujących się, bezmózgich antyrasistów znalazła tym samym ujście w popkulturze w formie wysokobudżetowej propagandy o złych białasach prześladujących niewinne, czarne dziewczynki.
Teraz najlepsze: kluczowy (w sensie wydźwięku ideologicznego) fragment filmu przypada na sam finał. Oto we łzawej mowie końcowej, pełnej drastycznych obrazów gehenny, obrońca oskarżonego ojca zwraca się do ławników z prośbą, aby ci wyobrazili sobie, że zgwałcona i sponiewierana ofiara jest biała.
Czaicie? Cała okrutna ironia tej emocjonalnej manipulacji polega na tym, że w prawdziwym świecie OFIARY BYŁY BIAŁE. I dlatego niczego nie musimy sobie wyobrażać, mamy akta sprawy. Gwałcicielem był nie jakiś wymachujący flagą Konfederacji, zachlany obdartus z przyczepy kempingowej jak ubzdurali sobie Grisham i Hollywood, ale murzyński złodziej rowerów na warunkowym, Willie James Harris.
Nie wiem co o tym myśleć.
mnie też się podobała.Przełamał uprzedzenia rasowe ruszył sumienie przysięgłych.Niestety w realu pewnie sprawa potoczyła by się inaczej i zostałby skazany co najmniej na więzienie.
Ironią losu jest to, że autor książki luźno inspirował się prawdziwymi wydarzeniami z tą różnicą, że sprawdzą był Willie James Harris(czarny), a ofiarami dwie białe dziewczyny, które zgwałcił i brutalnie skatował.
Fatalny film tanie zerowanie na emocjach. Czekalem tylko jak zosanie skazany na kare smierci bo taki wyrok powinien byc. Strasznie slaby film ktory na szczecie jest tylko fikcja, A mowa koncowa fatalna
i jak tu ufać ocenie zawodowych krytyków? spójrzcie na oceny od 3 do 8, przecież to śmieszne
Serio? Mi właśnie mowa końcowa wydawała się kiepska. Jeden z najgorszych elementów filmu... Poza tym nawijał o dziewczynce a przedmiotem rozprawy był mord. ;)