Kino historyczne ma różne oblicza. Możemy najbardziej ogólnie powiedzieć że zaliczają się doń filmy pokazujące fakty historyczne ważne z punktu widzenia pewnych zbiorowości, niekiedy też- to
Kino historyczne ma różne oblicza. Możemy najbardziej ogólnie powiedzieć że zaliczają się doń filmy pokazujące fakty historyczne ważne z punktu widzenia pewnych zbiorowości, niekiedy też- to filmy ukazujące pogląd autora na pokazywany fragment historii. Kino historyczne może występować jako siermiężne i ciężkie kino wojenne, dokumentalny opis życia jednostki, może tez być osnute obyczajowością opisywanej zbiorowości. Mnie właśnie ten ostatni gatunek porusza najbardziej- gatunek który nazwałbym filmem historyczno-obyczajowym. Właśnie takim filmem jest "Amerykańska Rapsodia". Co ma nam pozwolić lepiej na zrozumienie trudnych problemów polityczno- historycznych jak nie obejrzenie ich z perspektywy "przeciętnego człowieka" wplatanego w machinę dziejów? W przypadku "Amerykańskiej rapsodii" tym człowiekiem który oprowadzi nas po smutnej rzeczywistości II połowy XX wieku jest Suzanne- mała węgierka która przez polityczne decyzje państw, przez wojny wielkich tego świata- w wyniku stworzonego przez nich porządku została jako niemowlę rozdzielona z rodzicami. Rodzice uciekli do USA, a opiekę nad Suzanne przejmują obcy ludzie. W wyniku tej brutalnej ingerencji historycznego fatum Suzanne w dalszym życiu będzie się miotać- pomiędzy nowym życiem u boku biologicznych rodziców a miłością do węgierskich opiekunów, którzy wychowywali ją do 5 roku życia. Co wybierze Suzanne? Kogo uzna za prawdziwych rodziców? Ani przez moment nie powinniśmy mieć wątpliwości, ze wcale nie o podkreślenie dramatyzmu tego wyboru chodzi w tej historii... tu chodzi o dramatyzm ale w innym wymiarze- o krzyk jednostki wobec historii- historii którą przecież tworzą wszyscy z nas! Dlaczego raz na jakiś czas część z nas tworzy piekło dla innej części naszych braci? Dlaczego "człowiek człowiekowi wilkiem"? Oczywiście reżyser obrazu Eva Gardos nie porywa się na te odpowiedzi, jedynie z godną podziwu delikatnością, wyczuciem tematu i oszczędnością formy pochyla się nad zagmatwanymi losami ludzi- takich jak my- ale żyjących w rzeczywistości innej niż nasza... rzeczywistości na tyle dla nas abstrakcyjnej ze jej oglądanie z Suzanne buduje w nas swoistą wrażliwość historyczną, tak potrzebną w rozumieniu jak wielkim dramatem jest dramat spowodowany polityką. Gdy człowiek choruje- nie ma na to wpływu, trudno było to przewidzieć czy powstrzymać. Dramatem większym jest gdy szczęście odbiera nam nie wirus czy genetyczna predyspozycja, a świadoma decyzja wszechwiedzącego polityka który jednym podpisem niszczy życie milionów... Milionów szczęść...milionów uśmiechów...milionów dzieciństw... milionów małych Suzanne...