Do kin trafił wyczekiwany od wielu miesięcy "
Batman". Czy jest to dobry film, a
Robert Pattinson sprawdził się w głównej roli? Na te i inne pytania w najnowszym odcinku "Movie się" odpowiadają: Julia Taczanowska, Łukasz Muszyński i Jakub Popielecki.
"Batman" - o czym opowiada film Matta Reevesa?
Dwa lata pod postacią
Batmana (
Robert Pattinson) i strach w sercach kryminalistów sprawiły, że Bruce Wayne ujrzał najmroczniejsze oblicze Gotham City. Mając u boku jedynie garstkę zaufanych sojuszników - w tym Alfreda Pennywortha (
Andy Serkis) i porucznika
Jamesa Gordona (
Jeffrey Wright) - i występując przeciwko sitwie skorumpowanych urzędników oraz osobistości, samotny mściciel stał się w mniemaniu obywateli miasta jedynym obrońcą sprawiedliwości. Nieznany zabójca w sadystyczny i wyrachowany sposób nęka elitę Gotham. Największy Detektyw Świata, kierując się zaszyfrowanymi wiadomościami, trafia do półświatka. Tam w trakcie swojego śledztwa spotyka takie postacie jak Selina Kyle, zwana
Kobietą-Kot (
Zoë Kravitz), Oswald Cobblepot, czyli
Pingwin (
Colin Farrell), Carmine Falcone (
John Turturro) i Edward Nashton, tudzież
Człowiek-Zagadka (
Paul Dano). Wreszcie dowody zaczynają się konkretyzować, a zamiary sprawcy stają się jasne. Batman zostaje zmuszony do szukania nowych sprzymierzeńców, żeby zdemaskować winowajcę i położyć kres nadużywaniu władzy i korupcji, od dawna nękających Gotham City.
"Batman" - przeczytaj recenzję
David Mamet pisał, że "film policyjny" to w zasadzie opowieść o "młodzieńcu konfrontującym się ze społeczeństwem". Bohater niby tropi przestępcę, ale w końcu musi odkryć, że korupcja toczy wspólnotę od środka, a ci, w których dotychczas widział autorytety, nie są bez winy. Mówiąc symbolicznie: "nastolatek" musi wyrosnąć z cienia swoich "rodziców". Pasuje jak ulał. "
Batman"
Matta Reevesa to przecież trzymająca się blisko chodnika (albo rynsztoka) opowieść o stróżu prawa z miasta Gotham, który, tropiąc tajemniczego seryjnego mordercę, odkrywa, że sieć korupcyjnych powiązań sięga dużo głębiej, niż podejrzewał. Co więcej, jedynym sojusznikiem naszego policjanta w pelerynie,
Batmana (
Robert Pattinson), jest prawdziwy policjant (w płaszczu), porucznik James Gordon (
Jeffrey Wright).
Reeves momentami nawet filmuje swojego "Niebieskiego Rycerza" niczym dzwoniącego ostrogami kowboja, ostatniego sprawiedliwego w mieście bezprawia.
Jasne, "
Batman" to przede wszystkim widowisko. Widać, słychać i czuć tu rozmach hollywoodzkiego blockbustera: dynamiczne pościgi, głośne wybuchy, epicki metraż (pierwsze dwie godziny są rewelacyjne, w trzeciej niestety impet nieco słabnie). Jest gwiazdorska obsada, trafiona w punkt na całej linii, od
Pattinsona (
Batmana) przez
Zoë Kravitz (
Kobieta-Kot) po
Paula Dano (
Riddler) i
Colina Farrella (
Pingwin). Ale to żaden hollywoodzki "park rozrywki", na jaki mógłby narzekać
Martin Scorsese. Nawet jeśli migają tu iskierki humoru, to bez marvelowskiego cudzysłowu i asekuracji: śmieje się widz, a nie bohaterowie. Znakiem rozpoznawczym
Reevesa, twórcy "
Pozwól mi wejść" i dwóch części "
Planety małp", pozostaje wierność decorum: powaga, brak ironii, wiarygodność (zwłaszcza psychologiczna) świata przedstawionego. Nawet biorąc się za "widowisko", reżyser "uziemił"
Batmana w konwencji policyjno-detektywistycznego niby-realizmu.
Całą recenzję Jakub Popieleckiego przeczytacie TUTAJ.